Zero waste – sprawdzone patenty na niemarnowanie jedzenia
W 2021 roku, w ramach trzyletniego projektu PROM, przeprowadzono badania. Ich wynik był alarmujący — Polacy w ciągu roku marnują niemal pięć milionów ton żywności. Ale nie jesteśmy w tym przewinieniu odosobnieni, bo marnowanie jedzenia to globalny problem, którego skala wciąż wzrasta. Jego konsekwencje — etyczne, ale też ekologiczne, ekonomiczne i społeczne — są ogromne.
A przecież jednocześnie coraz więcej z nas ma świadomość, jak złe jest wyrzucanie jedzenia do śmieci. Staramy się żyć w zrównoważony sposób, a jednak w sklepie wielu z nas nie jest w stanie się opanować, widząc atrakcyjną promocję. Jak temu przeciwdziałać? Jak zacząć kupować i gotować w rozsądny sposób? Odpowiedzi szukam u ekspertek — Jagny Niedzielskiej, Kasi Wągrowskiej (@kasiaograniczamsie) i Anny Pięty.
U źródła zero waste
Mamy szczęście żyć w takich czasach i w takim miejscu na świecie, w których dla większości z nas żywność jest łatwo dostępna. Ale jednocześnie może stać się to naszym przekleństwem. Bo przecież nasze babcie czy nawet mamy, w dobie powszechnych niedoborów wykorzystywały każdy produkt do cna. Jak przekonuje Kasia Wągrowska, aktywistka i ekoedukatorka, prowadząca na Instagramie profil @kasiaograniczamsie, życie zero waste nie jest wcale nowoczesną fanaberią, a tradycyjnym sposobem rozsądnego gospodarowania zasobami w kuchni.
Faktycznie — w domu mojej Babci zawsze stała puszka, w której przechowywano bułkę tartą. Nie, nie kupioną w markecie czy w rzemieślniczej piekarni, a samodzielnie utartą z resztek zeschniętego chleba. Bo kiedy zostawała piętka czy pojedyncza kromka, odkładano ją do płóciennego woreczka, w którym schła.
Z nadmiarowych owoców robiło się kompot, z warzyw z rosołu sałatkę jarzynową. A ser czy wędlina? Te nigdy nie zostawały, bo pojawienie się ich w domu — poprzedzone wielogodzinnym staniem w kolejce czy wyprawą na wieś do zaprzyjaźnionych rolników — było świętem. W efekcie w gospodarstwie domowym marnowanie żywności ograniczano do minimum. Co z biegiem lat poszło nie tak?
Przede wszystkim lista
Czy aby przestać marnować żywność, powinniśmy cofnąć się do czasów peerelowskich niedoborów? Nie, bo to również one są przyczyną tego, że dziś wielu Polaków zachłysnęło się obfitością towarów i kupuje bez zastanowienia zbyt dużo. Na szczęście istnieje banalnie prosty sposób na to, aby w koszu lądowało mniej jedzenia, a w naszych portfelach zostawało więcej pieniędzy.
Jagna Niedzielska tematem niemarnowania żywności zajmuje się od lat. Podkreśla, że główną przyczyną wyrzucania produktów jest ich zepsucie. A to wynika z faktu, że kupujemy nieadekwatne do naszych potrzeb ilości, przygotowujemy zbyt dużo jedzenia lub nie mamy pomysłu na to, jak wykorzystać posiadane w domu produkty. - To z kolei jest wynikiem nieplanowania posiłków, listy zakupowej, niesprawdzania tego co już mamy, etc. Nie jest to tylko moje zdanie — takie są fakty płynące z raportu Federacji Banków Żywności.
- Każdego roku przeprowadzam kilkadziesiąt warsztatów i wykładów, które bazują na rozmowach z uczestnikami, dlatego bez wahania mogę powiedzieć: "co chatka, to zagadka". W jednym domu największym problemem będą źle oszacowane porcje, przejadanie się, a w innym chomikowanie produktów, co prowadzi do psucia się żywności — podkreśla Jagna Niedzielska.
Aktywistka przekonuje, że rozwiązaniem problemu wyrzucania jedzenia często jest lista. Lista zakupów, w którą uzbrojeni idziemy do sklepu, ale też lista posiłków — jadłospis, przygotowany na cały tydzień.
I dodaje, że ogromnym ułatwieniem jest też lista zakupów. - W moim przypadku to lista przygotowana w aplikacji ulubionego sklepu. Dzielę się nią z moim mężem, jeśli to on idzie do sklepu. Wszystko jest podzielone w takiej kolejności, w jakiej pojawiają się poszczególne działy w moim sklepie. Przed przygotowaniem listy zakupowej sprawdzam dokładnie to, co mam w szafkach i lodówce — wyjaśnia aktywistka.
Podaje genialny w swej prostocie trik. - Żeby nie otwierać lodówki na długo, robię zdjęcie jej wnętrza. Z kolei w szafkach mam listę produktów, które znajdują się w środku. Dzięki temu nie muszę w nich "nurkować". Wystarczy, że zajrzę do listy i wykreślę coś, gdy zużywam, lub dopiszę coś, gdy dokupię — mówi Jagna Niedzielska
Mniej, czyli lepiej
Dwa razy w roku — w okresie gwiazdkowym i wielkanocnym — po sieci zaczyna krążyć popularny mem. Na jednym obrazku widzimy górę jedzenia i napis: "zostaw, to na święta", a na drugim te same potrawy z podpisem: "jedz, bo się zepsuje". Śmieszne, bo prawdziwe. Ale jest to śmiech przez łzy, bo właśnie po świętach marnuje się najwięcej żywności.
Kasia Wągrowska wini za to wpisane w polską kulturę przyjmowanie gości i dogadzanie im. - Mamy zasadę "zastaw się a postaw się" — stół musi być suto zastawiony, a potraw tyle, aby ich nadmiar aż krzyczał. Obserwuję to u znajomych czy rodziny i wiem, że stół uginający się od dań jest mile widziany — mówi Kasia. Dodaje, że dziś żyjemy już w zupełnie innych czasach i powinniśmy nasze zwyczaje przewartościować.
Anna Pięta — aktywistka klimatyczna i społeczna zwraca uwagę też na inną przyczynę marnowania żywności: kupowanie produktów, których nie lubimy. - Nie należy się oszukiwać, że nagle zaczniemy jeść coś, czego nie lubimy tylko dlatego, że jest takie zdrowe. Z tego powodu kilka razy zdarzyło mi się wyrzucić kalarepę. Nie lubię jej, więc i tak jej nie zjem. Nic na siłę — podkreśla Anna.
- Pomyślcie za każdym razem, kiedy chcecie coś wyrzucić, ile ten produkt potrzebował wody, słońca, czyjejś pracy i czasu, żeby urosnąć. Może to pomoże. A jeśli nie, to może świadomość ze mama czy babcia nigdy tego nie robiła? — mówi aktywistka.
Mrozić, suszyć, kisić, oddać
Każdy z nas, nawet najbardziej świadomy, czasem daje się ponieść. Cóż, jesteśmy tylko ludźmi i mamy swoje słabości, a sklepy prześcigają się w kuszących promocjach w stylu: "3 w cenie 2". Ale spokojnie — zbyt duże zakupy wcale nie muszą poskutkować marnowaniem żywności. Wystarczy wykorzystać kilka prostych trików. Najprostszy z nich, zdaniem Jagny Niedzielskiej? Zjedzenie tego, co mamy. Jak najszybsze, bo jedzenie jest po to, żeby je jeść, a nie długo przechowywać — podkreśla aktywistka. Co, jednak kiedy ilość przekracza nasze możliwości?
Produktem najczęściej marnowanym w polskich domach jest chleb. Kupujemy kilka bochenków, a po kilku dniach odkrywamy, że na sporej części pojawił się niebiesko-zielony nalot. Jak tego uniknąć? Kasia Wągrowska podaje prosty sposób: - Pieczywo można mrozić — kiedy kupujemy duży bochenek, warto jedną połówkę włożyć do zamrażalnika i wyciągnąć wówczas, kiedy druga się skończy. Inną sprawą jest przechowywanie — jeśli chleb zeschnie, możemy zrobić z niego np. bułkę tartą. Natomiast spleśniały jest do wyrzucenia, dlatego nie należy pieczywa przechowywać w foliowych torebkach. Lepiej używać chlebaka czy lnianych worków, w których chleb "oddycha"— mówi Kasia.
A co z innymi produktami? Z resztek warzyw możemy przygotować pyszne jednogarnkowe curry czy leczo. Wiele jarzyn świetnie nadaje się też do kiszenia. Kiedy jednak wiemy, że czegoś nie zużyjemy, możemy to komuś oddać.
W wielu miastach w Polsce funkcjonują też jadłodzielnie. To specjalne lodówki, do których możemy oddać nadmiarową żywność, a każdy, kto jej potrzebuje, może sobie ją wziąć. To świetny sposób nie tylko na niemarnowanie jedzenia, ale też na wsparcie tych, którzy czasem na zakupy po prostu nie mogą sobie pozwolić. Wbrew pozorom, takich osób w Polsce jest bardzo dużo. I również dlatego wyrzucanie żywności jest tak bardzo nie w porządku. A przecież uniknięcie tego jest łatwiejsze, niż wielu z nas się wydaje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl